Wielkie bicie serc...
Uczniowie Zespołu Szkół w Wałdowie Szlacheckim kultywują pamięć i tradycje patriotyczne. Wiąże się to ściśle z postacią Patrona Szkoły - Stanisławem Broniewskim "Orszą". Po szeregu spotkań z kombatantami AK, szkolnych uroczystościach (m.in. niezapomnianej chwili wręczenia sztandaru w 2002 r,) oraz innych inicjatywach np. ubiegłorocznym zwiedzaniu wystawy pt. "Kamyk na szańcu", przyszedł czas na ten, chyba najważniejszy moment - oddanie czci i szacunku zmarłemu w 2000r. "Orszy" i jego przyjaciołom, którzy zginęli w czasie Powstania Warszawskiego.
Dlaczego dopiero teraz, po trzech latach posiadania przez Szkołę Patrona? Trzeba było nam wszystkim tego czasu, zarówno młodzieży, jak i nauczycielom, aby dobrze poznać sylwetkę naszego bohatera, zrozumieć trudne czasy, w których przyszło mu żyć i dojrzeć do głębokiego przeżycia tych chwil, które na długo zostaną w naszej pamięci.
W piękną słoneczną sobotę, 24 września 2005r., ponad 40-osobowa grupa uczniów wraz z wychowawcami, p. Dyr. Krzysztofem Sulerzyckim i zaproszonym Gościem - p. Franciszkiem Chomiczem, wyruszyła w kierunku Warszawy. Przygotowania do tego wyjazdu trwały od dłuższego czasu, a mówiło się o nim od dawna. Pobyt na Powązkach miał być apogeum naszej pracy z Patronem.
Najważniejszym punktem naszego wyjazdu były Wojskowe Powązki. Kolumnę uczniów pełnych powagi i świadomości chwili i miejsca, w którym się znajdują, otwierał Poczet Sztandarowy. Widok skromnych, brzozowych krzyży przy mogiłach tak wielkich ludzi, wzruszył wszystkich uczestników uroczystości.
Po krótkim poszukiwaniu grobu "Orszy" i szeptach: "...jest... znaleźliśmy..., to jest to miejsce...", skupienie i powaga udzielała się każdemu. Wzruszeniu towarzyszyły jesienne promienie słońca i szum cmentarnych drzew. Można było dosłyszeć jedno wielkie bicie młodych serc - czy tylko...?
W takiej atmosferze odbył się Apel Poległych, przygotowany przez uczniów specjalnie na tę chwilę. Po złożeniu wiązanki kwiatów i zapaleniu światła na mogile Patrona, wszyscy wysłuchali uczniowskich recytacji, odśpiewali piękną pieśń i zmówili modlitwę. Było też kilka słów wzruszonego chwilą pana Dyrektora Krzysztofa Sulerzyckiego i wspomnienia pana Chomicza, który walczył w czasie wojny w Warszawie.
Nasza młodzież zapaliła również znicze na mogiłach przyjaciół z Kamieni na szaniec. To było niesamowite uczucie "dotykać historii" i przekonać się, że lektura autorstwa Aleksandra Kamińskiego, nie jest tylko literaturą piękną, ale faktycznie obrazem i dowodem bohaterstwa wielu młodych ludzi.
Jesienne Powązki. Wtedy, przed 61- laty, walczyli jeszcze młodzi powstańcy...
Przekonać się o tym mogliśmy, odwiedzając inne, jedyne w swego rodzaju miejsce. Jest nim, otwarte niespełna rok temu, Muzeum Powstania Warszawskiego.
Pobyt w Muzeum pogłębił nasze wzruszenia, ale i wiedzę, jaką posiadał każdy z nas na temat tego patriotycznego zrywu Warszawy. Ponad dwie godziny wędrowaliśmy ulicami bombardowanej stolicy. Byliśmy pod drzwiami kamienicy, gdzie mieściło się pierwsze dowództwo Powstania. Przykładaliśmy ucho do ściany tętniącej rytmem serca walczącej Warszawy. Nasze serca także biły mocniej... Byliśmy w powstańczym kinie Palladium, które wyświetlało kroniki walczącej stolicy. Pani przewodnik zaprosiła nas też do mieszkania, gdzie nadawano powstańcze komunikaty. Szliśmy nawet kanałami... Nie sposób opowiedzieć w kilku zdaniach naszych przeżyć. Muzeum jest nadzwyczajne. W pełni odzwierciedla zapał do walki, jaki towarzyszył młodym warszawiakom 1 sierpnia i w następnych dniach powstania. A później zawód, tragedię, ból i rozpacz...
Nie było osoby, której nie stanęłyby łzy w oczach na widok umierających na ulicach dzieci, częstokroć poświęcających swe krótkie życie w walce o wolność.
Dlatego, w czasie pobytu na Starówce, swe kroki skierowaliśmy najpierw pod pomnik Małego Powstańca. Tam pan Dyrektor opowiedział wszystkim historię małego Banana, który padł pod ostrzałem Niemców. Pamiątkowe zdjęcie, tam zrobione, będzie przypominało wszystkim uczestnikom wycieczki wzruszenia, jakie były tego dnia naszym udziałem.
Ta szeroka lekcja historii nie miała końca nawet w czasie spacerów po Starym Rynku i Placu Zamkowym. Wszyscy wiedzieli, że to Stare Miasto, które teraz podziwiamy, było przecież kiedyś doszczętnie zniszczone.
A teraz jest tu znowu pięknie, zwłaszcza w tak ciepły, niemal letni dzień, jaki mogliśmy spędzić w Warszawie.
Dorota Pawlikowska-Gralla